Wirusowa trójka

virus

Niedługo warsztaty, zaplanowane już dawno. Wówczas nie wiedziałam jeszcze jak bardzo okażą się na rzeczy… O tej porze roku naturalnym rytmem meczą nas różne wirusy. W chwili obecnej na ustach całego świata jest jeden. Co sądzę na ten temat? Nic. Co roku jest to samo. Kichanie, kaszel, katar. Zawsze powtarzam: człowiek chory jest…chory i musi się wychorować. Natomiast obecna sytuacja mówi nam głośno i wyraźnie o tym, o czym zazwyczaj się milczy. Dla wielu jest to zaskoczeniem, a jak widać … nie ma syntetycznych leków przeciwwirusowych. Często staram się zwrócić na to uwagę, zwłaszcza, że mamy tendencję zupełnie lekceważyć zachorowania okresu zimowego. Bierzemy magiczną pigułkę, okrzyczaną w reklamach lub wypijamy magiczny proszek z torebeczki, by na następny dzień radośnie biec do pracy „bo muszę”. Zatrzymują nas dopiero późniejsze powikłania, wspominane po latach „ależ miałem/am grypę! Nic mi nie pomogło chociaż brałem/am leki”. Yyyy przepraszam…. Co?  „Muszę” nabiera wówczas zupełnie innego znaczenia.

Co z tymi reklamami?

Żeby było śmieszniej reklamy nie kłamią. Reklamodawcy mówią w nich przecież wyraźnie, że środki te „usuwają objawy grypy”. Co robią? Usuwają OBJAWY, nie chorobę. Uznajemy, że skoro ustąpiły nam na kilka godzin: katar (który, nota bene, nie jest objawem typowym dla grypy), kaszel, bóle głowy i mięśni, gorączka (tak bardzo potrzebna w chorobie, chociaż oczywiście bez przesady), to jesteśmy zdrowi i możemy rzucić się w nasz codzienny kieracik. Tymczasem ustąpiły nam tylko … objawy! I to na kilka godzin.

Na chwilę obecną sytuacja się zmieniła. Ludzie chodzą w plastikowych siatkach na głowach, zakładają kombinezony ochrony przeciwchemicznej, masowo wykupują żele (przeciwbakteryjne sic! nie przeciwwirusowe…), apteki pustoszeją, masowo wykupywane są te właśnie cudowności usuwające …. objawy.  O makaronie i kaszy w sklepach nie wspomnę, bo już nie ma czego, półki coraz bardziej puste…. 

Postanowiłam, że i ja zrobię lekkie zapasy, bo gdy panika osiągnie apogeum to rzeczywiście niczego do jedzenia zdobyć się nie da. Na razie poprzestałam jednak na tym postanowieniu. Czeka na realizację. Zawsze najbardziej w takich sytuacjach cierpi miasto. Wszak kura nam jajka nie zniesie… Oczywiście ta wolna od niedawnej pandemii ptasiej grypy…

Pierwsza pomoc

Jak zwykle o tej porze w naszym domu jest pod ręką „wirusowa trójka” i gdy tylko zaczyna nas coś brać idzie w ruch w pierwszej kolejności Saro. Stosujemy je doustnie. Jeśli jest to tylko wirusowe straszenie, bierzemy po jednej kropli na łyżeczkę miodu, trzy razy dziennie. Jeśli jednak wirus daje nam się mocniej we znaki bierzemy po dwie krople. Saro to roślina endemiczna Madagaskaru. Wielką zaletą tego olejku jest to, że nie ma przeciwwskazań. Jest bardzo dobrze tolerowany. Wykazuje działanie przeciwzapalne, przeciwwirusowe, antybakteryjne i przeciwgrzybiczne. Jego składniki czynne to 1,8 cieol, linalol, terpineol, eugenol. Smakuje, przyznam szczerze, przeciętnie. Za to daje wyniki.

Dodatkowo inhalacje z olejku Ravintsara. Zarówno roślina jak i olejek stosowane są powszechnie przez Malgaszow. Inhalacje robimy dwa do trzech razy dziennie. Potrzeba do tego wyspecjalizowanego sprzętu tzn. garnka z gorącą wodą, pokrywki od słoika i ręcznika na głowę. 2-3 krople na pokrywkę od słoika, która sobie pływa na powierzchni wody, przez 3 minuty zupełnie wystarczają.

Gdyby jednak trafił nam się wyjątkowo złośliwy wirus mam na podorędziu olejek z Drzewa Herbacianego, które w istocie z herbatą ma niewiele wspólnego. Ten dla odmiany pochodzi z Australii, gdzie, podobnie jak Malgasze na Madagaskarze, tak tam Aborygeni, stosują roślinę przy wielu dolegliwościach. Nie wiem czy przed przybyciem białego człowieka trafiała im się grypa, jednak jestem przekonana, że mają wiele rodzimych wirusów do zwalczenia. Olejek z Drzewa herbacianego jest niewątpliwie olejkiem, który wykazuje największe i najszybsze działanie przeciwwirusowe. Jednak coś za coś. Jest olejkiem z wieloma przeciwwskazaniami. Zapraszam do zapoznania się z nimi na stronie.

1+1+1=4

Te trzy olejki w synergii sprawdzają się jeszcze lepiej. W okresie zwiększonych zachorowań stosuję je również profilaktycznie, raz na dwa, trzy dni. Do tego bezwzględnie możliwie duże dawki witaminy C! Terapie stosujemy do ustąpienia objawów a skoro właśnie piszę ten post, to znaczy, że objawy ustępują, prawda?

Tymczasem zrobię listę zakupów… jutro histerii cd. Kolejne łby rosną tej Hydrze, karmione sowicie przez media.

Howgh.

Podziel się: