Mądrość narodów

SOWA

Czy naturopaci chorują? A jeśli tak, to dlaczego, skoro znają wszystkie tajemne i mniej tajemne metody utrzymania dobrej kondycji? Naturopata chory? To co to za naturopata!?

Kiedyś usłyszałam taki tekst w swoim gabinecie, gdy przyznałam się pewnej Pani, dlaczego byłam nieobecna tydzień wcześniej i musiałam anulować jej wizytę. To była młoda kobieta w stanie starszym ode mnie 😊.

Moją drugą pracą są szkolenia zawodowe a wśród nich ergonomia. Jak dźwignąć, jak nie dźwigać, jak przesunąć, jak się schylić by nie zrobić sobie krzywdy . Bardzo lubię to szkolenie, przeważnie jest na prawdę sympatycznie i zabawnie. Jest część teoretyczna i praktyczna, do której należą ćwiczenia. To właśnie wówczas uczestnicy orientują się, że bezwzględne posłuszeństwo i sprawność ich ciał są tylko odległym marzeniem.

Czasami też sprzątam. U siebie 😊. A jak zacznę to do ostatniego pyłku, bo czynność tę lubię bardzo przeciętnie i staram się ją wykonać raz na jakiś czas, ale porządnie. A tu zostało mi jakieś pudełko na wierzchu, którego nie mogłam upchnąć w żadnej szafie, szufladzie czy schowku. By nie raziło  ócz mych błękitu znalazłam dla niego cudowne miejsce. Pod łóżkiem. Łózko spore, ale przecież kto jak nie ja? Szybkim ruchem chwyciłam za jego spód i dźwignęłam. Coś jakby chrupnęło. Podniosłam za mało i pudełko nie chciało się wsunąć, dźwignęłam zatem jeszcze raz. Z lekkim bólem pleców podniosłam się, drwiąc z siebie, “a taka moNdra, fiu, fiu”. I to był koniec mojego sprzątania, bo ból zaczął szybko się nasilać i objął błyskawicznie obszar krzyżowy. Noc jeszcze jakoś przespałam, ale rano nie mogłam już wstać. Po południu, troskliwie zawieziona przez syna, który na to konto urwał się z pracy, byłam już w gabinecie u osteopaty. Posprawdzał, poszukał wypchniętych dysków, znalazł punkty spustowe, ustawił i stal się cud. Bez większych problemów wstałam samodzielnie. Przez kolejny tydzień czułam jeszcze biedne mięśnie, które się spięły tak sztywno by chronić kręgosłup, że dostały sporych zakwasów. Dyski obrzmiałe lekko po tej przygodzie zwiastowały stan zapalny. I wtedy pamięć zapachu od razu przywołała Golterię rozesłaną. Już raz jej musiałam używać. Wtedy, gdy o mały włos nie wybiłam sobie łąkotki przeskakując niczym nasz bohater niemalże historyczny, przez płot. Z tym, że mój płot był mniejszy, okoliczności mniej bohaterskie a chrupnęło tak, że do dzisiaj mi się włos na głowie jeży. Szczęściem obyło się bez dramatycznej kontuzji chociaż kolano spuchło jak bańka. Wtedy rad nie rad, bo nie kocham zapachu tego olejku, trzeba było smarować systematycznie i z troską, ubolewając nad swoja własną, nazwijmy to delikatnie – niefrasobliwością. Dzięki tym dwóm historiom potwierdzić mogę błogosławione działanie tego olejku. Nazywany jest czasem aspiryną w płynie, niemniej absolutnie nie wolno stosować go doustnie bez wyraźnego zalecenia specjalisty. Pięknie działa stosowany miejscowo zarówno w w/w dolegliwościach jak innych stanach zapalnych niezwiązanych ze stawami. W przypadkach ostrych można posłużyć się większym stężeniem, dobrze jest zastosować również dodatek oleju Calophylle inophyle, który zwiększa wchłanialność i maceratu z Arniki wspomagającego działanie przeciwbólowe Golterii.  Z przyjemnością i wyraźną ulgą potwierdzić mogę, że Golteria działa również rozgrzewająco, za co moje plecy są jej szczególnie wdzięczne.

Czy naturopaci chorują? Oczywiście! Cisną się na usta: szewc bez butów chodzi, uczył Marcin Marcina, przyganiał kocioł garnkowi itp., itd., etc. Cóż, przysłowia są mądrością narodów 🙂

Podziel się: