Emocjonalnie rzecz biorąc

Emocje, emocje, emocje. Wreszcie doczekały się uwagi a koncentrowanie się na tym co czujemy stało się modne. To dobra i ważna moda, ale jak każda lubi przeradzać się w niezdrową obsesję. W każdej modzie ważna jest równowaga i jako Waga coś o tym wiem. Nie, nie jestem specjalistą równowagi, nie jestem również jej idealnym przykładem o ile w ogóle jakimś. Jako Waga mam tendencje do ważenia wszystkiego, a jest to bolesny i często czczy proces. Zatem jeśli chcecie zapytać jak ważyć służę pomocą. Niekoniecznie coś z tego ważenia wyniknie, ale z pewnością pochłonie dużo energii i emocji. Wręcz współczuję innym Wagom.

Tymczasem w obecnych czasach dostrzegliśmy wreszcie naszego ducha. Zresztą nie tylko naszego. Zaczęliśmy coraz częściej zastanawiać się nad tym co czujemy, co czują inni i jakie wewnętrzne burze temu towarzyszą. Tym samym zaczęliśmy dostrzegać potrzeby emocjonalne zarówno swoje jak i innych. Dotychczas nasz stan emocjonalny był jakby poza nami. Taka dodatkowa i zupełnie zbędna kończyna. W dodatku o zgrozo okazywało się, że nasi bliscy też takie mogą mieć. A my zajęci byliśmy głównie gnaniem do przodu. Aż tu nagle bum! Okazało się, że nasz mąż, ojciec, syn, córka, matka, żona, kolega, przyjaciel, sąsiad, pani w sklepie – oni też mają emocje! A my mamy sobie w tym jakoś znaleźć swoje miejsce szanując potrzeby innych i nie zapominając o naszych własnych. I to właśnie one wysunęły się na czołówkę. By zmienić coś w otoczeniu trzeba rozpocząć od centrum, czyli nas samych. Okazało się również, że owe dziwaczne teorie jakoby emocje wpływały na nasz stan fizyczny nie są wyssane z palca nawiedzonego psychologa tylko na prawdę tak jest! To właśnie one budzą konkretne mechanizmy w organizmie, który chcąc im sprostać tworzy w odpowiedzi substancje chemiczne niejednokrotnie odpowiedzialne za nasze jak najbardziej fizyczne choroby.  Dodatkowo dowiedzieliśmy się, że zupełnie nie umiemy owymi emocjami zarządzać czyniąc krzywdę zarówno sobie jak i pozostałym, co wraca do nas rykoszetem ze zdwojoną silą. Jak to najczęściej w różnych modach bywa uwaga skoncentrowana na emocjach zaczęła przybierać najdziwniejsze formy. Przykładem niech będzie Pani D., która po doświadczeniach na pewnym szkoleniu, pełna zachwytu nad okryciem u siebie ducha i jego mocy dosłownie wszystko analizowała wyłącznie pod tym kątem. Potrafiła wysiąść z autobusu, bo pasażer rodzaju męskiego na nią spojrzał i ona poczuła jego złą energię, którą postanowiła natychmiast usunąć ze swego pola, co uczyniła zaraz po wyjściu z autobusu. I przez długi czas prawie wszystko w swoim życiu rozważała w ten sposób. Musiało minąć kilka ładnych lat, by Pani D. przyznała, że jednak ją zdecydowanie ponosiło. Cóż, uległa zapewne temu, czemu wszyscy ulegamy na początku naszych dróg i wcale nie musi to być droga rozwoju duchowego. Chyba każdy z nas może przypomnieć sobie, gdy odkrył coś nowego, co pochłaniało go bez reszty i przez długi czas był zupełnie głuchy na wołania rzeczywistości. Prawdą jest, że świat duchowy istnieje, podobnie jak świat emocjonalny i fizyczny. Prawdą jest również, że rzeczywistość również istnieje i samo jej zaklinanie naszych realiów nie zmieni.  Prawdą jest również, o czym wielu przestrzega, że właśnie teraz, gdy wielu z nas odkryło zarówno świat duchowy i emocjonalny oraz ich wpływ na naszą rzeczywistość pojawiło się setki, a być może tysiące „fałszywych proroków” obiecujących złote góry w zamian za kilka prostych ćwiczeń. Oczywiście najlepiej zdobytych w drodze nie bardzo drogiego lub horrendalnie drogiego kursu, czasami online, czasami stacjonarnego.

Cieszę się, że ten trudny okres jest już za mną. I sama nie wiem czy to kwestia dojrzałości w temacie, czy po prostu wieku. Obie wersje w moim wypadku są możliwe z tym, że ta druga bardziej. Wiele już trzeba by mnie zachwycić w stopniu znacznym. Czy ulegam zatem emocjom? Oczywiście! Wprawdzie „co ludzie powiedzą” przestało dla mnie istnieć, o ile kiedykolwiek istniało. Latoroślom powtarzałam zawsze, żeby owi tajemniczy i skłonni do kategorycznych wyroków ludzie jeść nam nie dają, zatem i wyroki niech sobie powiedzmy w buty wsadzą.  Niemniej jeszcze potrafię śmiać się jak norka z byle głupotki, jeszcze potrafię się wykurzyć i nadal wzruszam się do łez. Pierwszemu ze stanów pozwalam się wyszaleć do woli, drugiego po czasie się wstydzę a trzeci uważam, że mi się od czasu do czasu zwyczajnie należy.

A gdzie tu olejki? Ha! Na każdy z tych stanów mam inny. I jak to bywa, ciągle się to zmienia. W końcu zmiana to jedyna stała w naszym życiu. W dodatku jest (nomen omen) płynna. Zatem dzisiaj do dyfuzora trafił Cedr atlaski, bo mnie ostatnio ładnie kołysze, zamiennie z Kadzidłowcem czy Ylang-Ylang. W dołku lubię sobie niuchnąć Cytrynę, a gdy się wstydzę swojej złości to przepraszam. Bez olejku, na sucho. Niektóre lekcje lepiej zapamiętuje się bez znieczulenia. 😊

Podziel się: