To nie jest kwestia mody
Dzisiaj borelioza stała się „modna”. W internecie trzęsie się dosłownie od artykułów o niej a sezonowo grzmią portale, fora uginają się po liczbą historii związanych z tą chorobą. Jedni powiedzą, że to histeria, nowa moda, „choroba klucz” ewentualnie doskonała wymówka natomiast inni podpiszą się pod wieloma z tych historii obiema rękami. Mnie przypadł w udziale ten drugi wariant. Nie, nie z wyboru a z doświadczenia. Chorowałam przez około 4 lata. Na podstawie badan krwi, rezonansu magnetycznego, badania wzroku oraz płynu rdzeniowo-mózgowego zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Właściwie śmiało i bez zbędnego patosu mogę powiedzieć, że życie zawdzięczam internetowi bo tam znalazłam informacje dotyczące tego typu pomyłek. Zrobiłam dodatkowe badania lecz mimo pozytywnych wyników, dziesiątków symptomów neuroboreliozy, nadal nikt nie chciał mnie na nią leczyć! Do dzisiaj mnie to szokuje i zastanawiam się ilu ludzi dzięki uporowi tych, którzy powinni im pomóc, cierpi poddanych terapiom zupełnie zbędnym tylko dlatego, że zlekceważono boreliozę. Strach się bać.
Jeszcze można trafić dobrze
Gdy znalazłam lekarza, który rozumie tę chorobę, już sama wiedziałam o niej dość dużo. Lekarz leczący metodą ILADS zapisał mi kilka antybiotyków jednocześnie. Usiadłam wieczorem, popatrzyłam na zamknięte jeszcze pudełka i doszłam do wniosku, że jeśli nie borelioza to wykończą mnie antybiotyki. Cóż miałam do stracenia? Chorowałam od kilku lat więc doszłam do wniosku, że jeszcze dwa miesiące nie zrobią wielkiej różnicy. Jeśli leczenie naturalne nie przyniesie efektów to wyciągnę antybiotyki z pudełek i …
Co tracę?
Ponieważ nie miałam niezbędnych narzędzi do podjęcia terapii postanowiłam podjąć naukę naturoterapii, która doprowadziła mnie do aromaterapii. Jeszcze w trakcie nauki wdrożyłam preparaty naturalne, które dzisiaj uporządkowane i uzupełnione ułożyłam w jeden protokół.
3 tygodnie
Po ok. trzech tygodniach stosowania biorezonansu, fitoterapii, suplementów, oraz olejków eterycznych objawy powoli zaczęły ustępować. Pierwsze były stopy i plecy. Przestały mnie boleć. Włosy już nie wypadały, oddech wrócił do normy, nawet krnąbrna wątroba jakby mniej dawała o sobie znać.
8 miesięcy
Po ośmiu miesiącach terapii udałam się ponownie do mojego lekarza, żeby zrobić badania kontrolne. Nieświadom, że nie stosuję zaleconych przez niego środków był bardzo zadowolony z wyników. Nie miałam grzybicy układu pokarmowego, objawy ustąpiły zupełnie a wyniki były zaskakująco dobre! Szybkie wyzdrowienie! Uświadomiłam go, że nie wzięłam ani jednego z zapisanych antybiotyków. Na szczęście to otwarty człowiek. Do dzisiaj wymieniamy się informacjami.
Bonus
Dla pewności dołożyłam jeszcze pól roku terapii. Po tym czasie powtórzyłam badania. Stała się rzecz niespotykana. Cudownie ozdrowiałam…. Neurolog, do której trafiłam na samym początku, stwierdziła niemalże beztrosko: „nie ma Pani SM”. Już nawet nie komentowałam. Podobny cud stal się w przypadku boreliozy. Też jej nie mam a wskazują na to badania laboratoryjne i oczywiście moja ogólna kondycja.
Zabobon
Obecnie w swoim gabinecie goszczę dużo osób cierpiących na boreliozę i pełny przekrój wiekowy, różny etap choroby. Czasem (we wczesnym stadium) jest łatwiej a czasem trudniej. Uważam, że boreliozę można wyleczyć naturalnie, nie tylko na swoim przykładzie. To w końcu nie jest nowa choroba, jest z nami od … no właśnie, od kiedy? Prawdopodobnie zawdzięczamy ja panu Kolumbowi, który raczył nam ją przywieźć razem ze swoim odkryciem Ameryki. Dawniej ludzie umieli skutecznie ją leczyć używając naturalnych preparatów. W dobie absolutnej i bezkrytycznej wiary w wiedzę akademicką, pomimo jej porażek, zupełnie zlekceważono to co było skuteczne tylko dlatego, że uznano to za zabobon.
Jeśli zabobon ma ratować życie to niech żyje zabobon!