Kuzyn zmienił klucz do zamka. Umówiliśmy się, że od tej pory stosujemy tylko zamek górny. Pobiegłam załatwiać sprawki, a gdy wróciłam kuzyna nie było. „Całe szczęście mam klucz” – pomyślałam. Jednak nie udało mi się otworzyć drzwi. Próbowałam wielokrotnie i doszłam do wniosku, że kuzyn najwidoczniej się pomylił i zamknął jednak na zamek dolny. Postanowiłam poczekać a czekanie to przedłużało się coraz bardziej. Pomyślałam, że w takim razie zyskałam czas dla siebie a chcąc go wykorzystać zastanowiłam się co należało do mojego planu wakacyjnego. Pole lawendowe! Przecież takie jest pod Krakowem! Szybko je zlokalizowałam i ku mojej uciesze okazało się, że jest nie dalej niż 20 km. No to w drogę!
Szybko dotarłam na miejsce, ale tylko teoretycznie, bo dojechawszy do wskazanej miejscowości nie znalazłam nic. Postanowiłam zapytać dwie wędrujące chodnikiem dziewczyny. Okazało się, że one również przyjechały w tym samym celu a wyniki ich poszukiwań są takie same, czyli zerowe. Zaproponowałam im, żeby wsiadły do samochodu i byśmy razem poszukały naszego azymutu. Teoretycznie byłyśmy dokładnie na miejscu, ale pola nie widać, nie znalazłyśmy też nigdzie żadnych oznaczeń. Po chwili krążenia, nawrotów typu „Szalony Iwan” trafiłyśmy na niewielki baner na płocie, oznajmiający, że właśnie tutaj jest cudowne pole lawendowe. Przed domem ktoś kosił trawę. Uzyskaliśmy od niego informacje, że tak, jesteśmy w dobrym miejscu, ale lawendy w tym roku już nie ma, jest skoszona. Poradził nam spróbować w Ostrowie, kilkanaście kilometrów dalej, gdzie znajduje się podobne miejsce. Dziewczyny postanowiły jechać ze mną, zobowiązałam się, że zabiorę je w drodze powrotnej do miasta by nie musiały przejmować się autobusem.
Dojechałyśmy – Ogród Pełen Lawendy. Przepiękne miejsce! Postawiona cała infrastruktura. Na miejscu można napić się kawy, zakupić mydła, masła lawendowe i oczywiście olejek eteryczny. Można zjeść lody lawendowe, upleść wianki lawendowe, kupić dżemy lawendowe, zrobić sesję zdjęciową (przedślubną, poślubną, ciążową – jakąkolwiek) z lawendą w tle, wszystko w lawendzie!
Dodatkowo stoiska z innymi rzeczami jak chociażby oleje roślinne (lniany, czarnuszkowy, rydzowy – ale to opowieść na inny post)
Zagadałam Panią z jednego ze stoisk, które oferowało produkty do zakupienia. Gadu, gadu a to Pani Basia, właścicielka tego miejsca. Zaprosiłam ją na wykład o aromaterapii, który organizowałam kilka dni później w księgarni „Cud” na Małym Rynku w Krakowie (swoją drogą księgarnia warta uwagi, ktoś o podobnych zainteresowaniach znajdzie tam morze lektur). Zaproponowałam również wykład u Pani Basi w Ogrodzie. Suma sumarum Pani Basia przyszła do księgarni na wykład a ja miałam wielką przyjemność udzielić wykładu również u niej. Tym sposobem spędziłam w Ogrodzie Pełnym Lawendy dwa dni. Dwa urocze dni, pełne cudownych doświadczeń, wymiany, spokoju, wzajemnej życzliwości, wśród ludzi podzielających tę samą pasję!
Po długim spacerze wśród różnych odmian lawendy postanowiliśmy z dziewczynami wracać do Krakowa. Zgodnie z obietnicą wysadziłam je w punkcie najbardziej im odpowiadającym.
Wróciłam do domu, gdzie czekał na mnie kuzyn. Okazało się, że zamknął drzwi zgodnie z umową na górny zamek, bym mogła bez przeszkód dostać się do domu pod jego nieobecność…. Aż sprawdziłam wielokrotnie czy klucz działa. Magicznym sposobem działał bez zarzutu….
Jaki przekaz dla mnie niesie to wydarzenie? Przypuszczalnie, gdyby nie przygoda z kluczem nie znalazłabym czasu by wybrać się na pole lawendowe, nie spotkałabym Pani Basi, Pani Bożeny, Pana Grzegorza. Nie nauczyłabym się wielu cennych rzeczy a przede wszystkim nie utwierdziłabym się w przekonaniu, że moim życiem kieruje aromaterapia i bardzo tego chcę.
Przypadek po prostu nie istnieje a każde doświadczenie jest nauką.
Olejkowi lawendowemu – lawenda wąskolistna (Lavandula angustifolia) oraz lawenda spica (Lavandula spica) poświecę osobny post. Część informacji możecie znaleźć już tutaj: https://aromatarius.pl/2018/08/23/aromaterapia-lawenda/ a sam olejek lawendowy z lawendy wąskolistnej i lawendy spica poniżej.