Korzyści z choroby? Przecież to jakaś bzdura! Choroba to tylko cierpienie i wydatki!
Doprawdy? Nigdy nie zauważyliście u siebie samych, przy okazji jakiejkolwiek choroby, korzyści tych wymiernych i niewymiernych jakie wynikają z tego stanu rzeczy?
Korzystamy z choroby, każdej choroby, wszyscy. To nie jest stan wyłącznie po ciemnej stronie mocy :). Najtrudniej stanąć nam przed faktem, że święci nie jesteśmy. To, że inni nie są jest dla nas oczywiste. W skrajnych wypadkach uważamy, że ludzie są w ogóle źli. Jednak nas margines błędu w ogóle nie dotyczy. Robimy wszystko idealnie, jesteśmy niepoprawnymi altruistami, egoizm postrzegany jako bezkrytyczne zło nas nie dotyczy, jesteśmy szczerzy i bezinteresowni.
Really???!!!
Zdejmijmy z głów tę aureolkę, bo jest ciężka i niewygodna. Przestańmy udawać choć sami przed sobą i zróbmy sobie uczciwy rachunek sumienia. Tak, choroba jest nam i potrzebna i wygodna w danej chwili z wielu powodów. Nie okłamujmy przynajmniej samych siebie. I miejmy odwagę stanąć z naszymi konfliktami, które zaczynają się w głowie by móc wspierać zdrowienie ciała. Brzmi jak nadęty balon? A co jeśli tak jest? Co jeśli po pierwsze przypadek nie istnieje, po drugie sami szukamy choroby by się ratować, po trzecie w końcu jest ona nam na rączkę? Byłoby głupio, prawda?
Stanęlibyśmy nadzy sami przed sobą i okazałoby się, że nie jesteśmy kryształowi.
Przemyśl, odnajdź swoje korzyści a słabości przekuj w coś fajnego – dla siebie w pierwszej kolejności. Taki jest porządek kochania…. Howgh.