Ja nie lubię biegać!

Nie lubię i mówię to z całą odpowiedzialnością. Bieganie mnie nudzi, drepcze się tymi nogami, porozmawiać nie można, poczytać nie można, obraz ciągle skacze przed oczami, w końcu łapie się zadyszkę. Pływanie to co innego! Chociaż pływanie też nie jest idealne, bo trzeba się wybrać, przebrać, wejść do tej zimnej wody, namachać rękami i nogami, i właściwie poczytać też nie można… Wolę pływanie od biegania a jednak biegam.  Właściwie codziennie, jak się da to dwa razy dziennie. Piszę „właściwie” bo czasami grzeszę i nie biegam. O tym grzechu zbawiennego lenistwa od czasu do czasu napiszę w innym poście.  Bieganie stało się dla mnie najprostszą, najbardziej dostępną formą codziennego ruchu, darmową, najbliżej domu, bo za jego progiem. I choć nigdy nie stanie się moją pasją to biegam. Regularnie.

Homeopatia opiera się na zasadzie „leczyć podobnym”. Leczę więc moja niechęć do biegania bieganiem właśnie. Moja córka, gdy była mała bardzo bała się zwierząt, chociaż żadne jej nic nie zrobiło. Dlatego zapisałam ją na jazdę konno i kupiłam psa. Trochę kłamię, psa kupiłam, bo sama chciałam ?. Bała się również wody. Panicznie. Dlatego zapisałam ja do szkółki pływackiej. Dzisiaj pływa szybciej ode mnie. Chociaż jeszcze nie opanowała sztuki czytania pływając…

Gdy mówię osobom przychodzącym do mnie, że trzeba się ruszyć, codziennie choć na chwilę, przeważnie słyszę jęki. A to, że za mało czasu, a to że i tak cały dzień się biega np. do autobusu, a to że się nie lubi, a to że się jest zmęczonym lub tysiąc innych wymówek. Ciekawe, że do oblegania kanapy przed telewizorem nie trzeba nas właściwie namawiać i choć już jedno oko zamyka nam się ze zmęczenia to drugie nadal zerka…

Do czego nam potrzebny ten ruch? Przecież każdy jakoś się tam rusza w ciągu dnia. Yhm, a jak? Policzmy uczciwie, ile czasu spędzamy w takim ruchu, który zapewni naszemu ciału równomierną pracę, przepływ chłonki, rozruszanie stawów, ścięgien, mięśni, podciągnie puls, pobudzi krążenie i obniży ciśnienie, jeśli to konieczne? Ile czasu nam to zajmuje w porównaniu z siedzeniem lub takim ruchem, w którym wykonujemy stale te same czynności obciążając zawsze tę samą cześć naszych mięśni i stawów? I co ważniejsze, ile w czasie tego ruchu dostarczamy naszemu ciału świeżego powietrza?

Już słyszę te glosy, zwłaszcza w mieście „pfff a gdzie u nas niby ma być to świeże powietrze?” Cóż, prawda jest taka, że lepszego i tak nie znajdziecie na co dzień, a to które jest i tak jest lepsze od waszych klimatyzowanych miejsc pracy, samochodów, mieszkań i sklepów.

Zapominamy, że jesteśmy, czy tego chcemy czy nie, zwierzętami i nie będę się tutaj wdawać w dyskusje co do wyższości naszego gatunku. Nasze ciało ma gdzieś nasze dylematy tego rodzaju. Ono potrzebuje ruchu! Codziennie. Ruch ma te wadę, że jego termin przydatności jest krótki, oznacza to ni mniej, ni więcej, że ruchu trzeba naszemu ciału dostarczać stale i systematycznie. Nawet jedna godzina intensywnego ruchu na świeżym powietrzu wykonywana zaledwie raz w tygodniu nie zrekompensuje nam pozostałych 127 spędzonych w większości w bezruchu. Tymczasem zbawienne okazuje się być już 15 min każdego dnia. Pyk, pyk, kroczek za kroczkiem. Nikt nam nie każe bić rekordów na 100m czy biec maratonów. Po odrobince, każdego dnia jeden krok więcej. Nie lubicie biegać? Ok, to może nordic walking? Też nie, to może rowerek? Rowerek nie? To może z dzieckiem na sumienny spacer każdego dnia bez względu na pogodę? Dobrze zrobi wam obojgu. Acha, nie macie dzieci, to może spacerek, tak z godzinkę, gdzieś po parku i kilka prostych ćwiczonek przy ławce? Godzinka za długo? To do jasnej cholery niech będzie chociaż pól!

Większość patogenów nie lub dotlenionego organizmu żywiciela. Chłonka nie posiada mięśnia sercowego, przemieszcza się systemem zastawek, bezruch powoduje jej zastoje, nasze stawy muszą być ćwiczone, żeby zachować stałą sprawność, ścięgna muszą pracować by zachować swoją elastyczność a mięśnie by nadal zachować swoja masę, siłę i sprężystość. Mózg potrzebuje tlenu, serce go potrzebuje, każda nasza komórka go potrzebuje! Nie słyszycie jak nieraz krzyczą w was ratunku?! Słyszycie. Mówi to wasze całe ciało, „boli mnie głowa”, „bolą mnie plecy”, „ciągle jestem zmęczony”, „mam 35 lat, ale już widzę, że nie mam tyle siły, ile przedtem” itd. Lista jest naprawdę imponująca. A my najczęściej zupełnie na to jesteśmy głusi. Szukamy natomiast cudownej tabletki na te schorzenia, które nas powolutku dopadają. Maści na stawy, ścięgna i mięsnie, tabletki na ból głowy, leki na hemoroidy, żylaki i spuchnięte nogi, specyfiki na poprawę pracy jelit, wzmocnienie odporności, spadek wagi, wzrost libido i już mi się nie chce więcej przytaczać ?. A rozwiązanie każdego dnia czeka na was tuż za progiem. I niech się sąsiedzi śmieją. Nie ma znaczenia jak szybko i jak daleko będziecie biegać*. I tak biegniecie*szybciej i dalej niż ci, którzy siedzą na kanapie ?

Ja nie lubię biegać…

*tu należy wstawić zamiennie wybraną przez was dyscyplinę

Podziel się: